Honda E w wersji Type-R? Szef tego działu nie widzi przeszkód2 min czytania
Jednym z przedstawicieli Kraju Kwitnącej Wiśni na arenie zmagań aut elektrycznych, którego premierę zobaczymy w tym roku, jest Honda E. Ciekawy stylistycznie pojazd pokazano światu po raz pierwszy na frankfurckim show motoryzacyjnym w 2017 roku. Jego minimalistyczne kształty w wydaniu vintage rozkochały w sobie szeroką publikę, w dużej mierze wywodzącą się z fanów pierwszego wcielenia Civic-a.
Miejski hatchback kusi samochodowych estetów nie tylko wyglądem. Bateria o pojemności 35,5 kWh, wespół z hamowaniem rekuperacyjnym, ma zapewnić Hondzie E przebieg nawet 220 km. Napędzana na tylną oś Japonka o rozkładzie masy 50/50 może dać sporo frajdy z jazdy.
Nawet zaledwie 100 kW silnik (prawie 136 KM) wydaje się być wystarczający do miasta. Mocniejsza – 154 konna wersja, zapewni jeszcze więcej zabawy. Pozostaje mieć nadzieję, że w aucie za prawie 150 tys. złotych producent przewidział wyłącznik kontroli trakcji i ten mały miejski gokart wywoła uśmiech nawet na twarzy niejednego entuzjasty bardziej klasycznej-mechanicznej motoryzacji.
Gdyby tak doprawić to – i tak już wyborne motosushi – szczyptą zielonego chrzanu japońskiego? Pewnie powstałaby ostra niczym wasabi wersja Honda E Type-R. Optymistycznie nastrajające słowa Takahiro Shinya – szefa działu aut sportowych Hondy – może jeszcze nie są zapowiedzią produkcyjną dla takiej wersji E, ale pozwalają już na odważne spekulacje.
Jak powiedział Shinya w rozmowie z brytyjskim „Top Gear” — zawieszenie, platforma czy opony Hondy E bez problemu poradziłyby sobie z większą mocą. Bardzo cenię sobie markę Type-R i chętnie, wraz z grupą innych inżynierów, tworzyłbym taką wersję każdego modelu Hondy.
Jednak ultima ratio w obecnych czasach nie należy do inżynierów marek samochodowych, a do księgowych koncernów motoryzacyjnych. Jeśli oni uznają, że opłacalne będzie wprowadzenie do produkcji seryjnej Hondy E Type-R, to pewnie tak się stanie. Jednak żeby ci ostatni doszli do takiego wniosku, to klienci muszą chcieć takiego auta w ofercie tokijskiego producenta.
Gdyby taka wersja powstała, E Type-R byłaby pierwszą, od czasów NSX-a Type-R z 1992 roku, produkcją tylnonapędową opuszczającą fabrykę Hondy z tym nobliwym znaczkiem.
Autorem artykułu jest Jakub Tomaszewski.