Po raz pierwszy miałem okazję jeździć autem elektrycznym i to od Opla5 min czytania
Patrząc na polski rynek aut elektrycznych, w kontekście ich popularności, to sprawa nie wygląda to imponująco. Raptem 0,34% wszystkich aut w naszym kraju, to pojazdy tego typu. Nie jest wartość, z której można wyciągać wnioski dotyczące przyszłości. Pewne jest jednak, że rynek rośnie. Ja właśnie po raz pierwszy zetknąłem się z autem w pełni elektrycznym i jestem zachwycony.
Patrząc na moją motoryzacyjną przygodę, po kilku przygodach z rosyjską technologią, w końcu postanowiłem zaufać Niemcom. Tak, wiem, jak to może brzmieć, jeśli wplączemy tutaj naszą tragiczną, narodową historię. Seat Leon był bardzo wdzięcznym wozem, mimo tego że kupiłem go, jak się później okazało, z korektą licznika, sięgającą nawet 200 000 km. Służył mi jednak przez 3 lata bezawaryjnie, dopiero później zaczęły się przygody. Psuły się elementy zaskakujące. Otóż zablokowana klapka od wlewu paliwa, opadające szyby (dzień po dniu, wyobrażacie sobie?!). Żywotność poszczególnych produktów w moim aucie była zaprojektowana z niemiecką precyzją.
Potem przyszedł czas na włoską motoryzację. Fiat Croma to był naprawdę kawał wdzięcznego auta. Ogromny bagażnik, ogromne przestrzenie we wnętrzu, 150KM i automatyczna skrzynia biegów. Nie powiem, bardzo długo to auto dawało mi radość z jazdy.
Przyszedł jednak czas na nowe lub prawie nowe i skończyłem w objęciach Forda Mondeo MK5. Darzę go ogromnym uczuciem, za dynamikę, zawieszenie, elastycznego diesla i pakowany, rodzinny bagażnik.
Nasze uczucie jednak stanęło pod znakiem zapytania, bo zrobiłem skok w bok. Nie za sprawą Porsche 718 Boxster, który dla Was recenzowaliśmy, chociaż to świetne auto, ale za sprawą… Opla. Tak, tego poczciwego Opla.
[VIDEO] Testowałem Porsche 718 Boxster – auto, które jest esencją przyjemności z jazdy
Marka ta, nigdy nie orbitowała w kręgu moich zainteresowań. Mówiąc bardzo dyplomatycznie. Wyjątkiem była Insignia, którą nawet przez chwilę miałem na celowniku. O ironio, zapałałem uczuciem do auta, które swoją bryłą przypomina starą, poczciwą, wywrotową A-klasę od Mercedesa. Być może nie jestem do końca sprawiedliwy, bo naturalnie Ampera E, który przyszło mi testować, wygląda dużo nowocześniej, ale na swoje skojarzenia nic nie poradzę.
Ople miło mnie zaskoczyły, kiedy korzystałem z trójmiejskiej usługi Car Sharingowej, MiiMove, od której zresztą dostałem przedpremierowo Amperę E do testów. Astry były zwinne, wnętrze miały przyzwoite i w sumie dawały sporo frajdy z jazdy przy 150KM i przy automatycznej skrzyni, chociaż zawieszenie i pokonywanie zakrętów pozostawiało w moim odczuciu trochę do życzenia. Przyszedł jednak czas na Ampera E, na którego byłem bardzo podekscytowany, bo to pierwsze, w pełni elektryczne auto, którym będzie mi dane pojeździć.
Opel Ampera E – specyfikacja
Moc silnika elektrycznego równowartość spalinowego |
150 kW/204 KM
|
Moment obrotowy |
360 Nm
|
Pojemność baterii |
60 kWh
|
Układ baterii |
płasko, pod podłogą
|
Osiągi | |
Przyspieszenie 0-50 km/h |
3,2 s
|
Przyspieszenie 0-100 km/h |
7,3 s
|
Przyspieszenie 80-120 km/h |
4,5 s
|
Zasięg na bateriach, bez ładowania wg NEDC – New European Driving Cycle |
powyżej 500 km
|
Zasięg na bateriach, bez ładowania wg WLTP – Worldwide Harmonized Light-Duty Vehicles Test Procedure |
powyżej 380 km
|
Ładowanie baterii
|
|
30-minutowe ładowanie z ulicznej stacji daje zasięg |
150 km
|
90-minutowe ładowanie z ulicznej stacji daje zasięg |
300 km
|
Ładowanie z gniazdka 240V w domu | tak |
Wprawdzie czasu miałem niewiele, bo raptem 1,5 dnia, z którego efektywnie zostało mi właściwie kilka godzin, ale to nie przeszkodziło w złapaniu garści przemyśleń i doświadczeniu czegoś zupełnie nowego.
Opel Ampera E to auto, które niestety nie jest dostępne w naszym kraju. MiiMove, trójmiejski operator Car Sharingowy, zamierza wprowadzić konkretnie te auta, w ramach swojej usługi już w październiku. Auta będą prawdziwym hitem, bo dają naprawdę duże możliwości (tabelka powyżej). Moc, zasięg i frajda z jazdy gwarantowana!
Gdy przemieszczałem się Ampera E, pierwszą rzeczą, na którą zwróciłem uwagę, była moc. Start spod świateł i właściwie nikt nie miał najmniejszych szans, nie licząc Panów z wielkimi BMW, którzy z potem na czole i wielkim zdziwieniem, w końcu mnie wyprzedzali. Elastyczność silnika i brak przerzucanych biegów to doświadczenie naprawdę zaskakujące. Na co dzień jeżdżę autem wyposażonym w automatyczną skrzynię biegów, ale nawet to robi ogromną różnicę.
Druga rzecz to zasięg. Naprawdę jeździ ekonomicznie, odzyskiwanie energii zdawało się odgrywać rolę, bo kilometry niewspółmiernie spadały do drogi, którą pokonałem. Kiedy otrzymałem Ampera E, miał około 300 km zasięgu, a bateria nie była oczywiście naładowana do pełna.
Wnętrze jak w statku kosmicznych, a przerzucenie biegu za pomocą dźwigni, która do złudzenia przypominała tę znaną z rozwiązań marki BMW, nie skutkowało żadnym efektem dźwiękowym. Byłem gotowy do jazdy, ale miałem wrażenie, że auto nie. Właściwie prócz literki D, wyświetlonej na skrzyni biegów, nic więcej się nie wydarzyło. Żadnych dźwięków, nic. Ręczny wyłączony, mogę jechać. Delikatnie opuściłem nogę z hamulca i… auto zaczęło jechać, wydając z siebie charakterystyczny dla statku kosmicznego, technologiczny dźwięk.
A potem była już tylko frajda z jazdy i w sumie naszła mnie refleksja, że jeśli tak ma wyglądać przyszłość motoryzacji w naszym kraju i na świecie, to ja się podpisuję pod tym wszystkimi kończynami. Duże zasięgi, ogromna moc, masa frajdy. Z drugiej strony brak infrastruktury, chociaż cały czas widzę kolejno powstające stacje ładowania, by na końcu dodać… koszmarne ceny aut.
Moje Ampera E, które było naprawdę dobrze wyposażone (skórzana tapicerka, asystent pasa ruchu, hamowania i inne cuda), to koszt najpewniej blisko 150 tys. zł. To za dużo, by pozwolić sobie na elektryka. Wierzę jednak, że to kwestia najbliższych lat, kiedy ceny staną się bardziej przystępne, a infrastruktura przygotowana na to, by odpowiedzieć na potrzeby klientów.
Ja jestem fanem tej technologii i mam nadzieję, że moja żona również, bo jej następne auto, to będzie pełen elektryk, który w dodatku będzie mi często pożyczać.