Dlaczego Mevo upadło? Co to oznacza dla e-komunikacji miejskiej w Trójmieście?5 min czytania
Zacznijmy od początku. Czym było MEVO? Był to projekt obejmujący zasięgiem całe Trójmiasto i okolice, razem 14 gmin w tym: Władysławowo, Żukowo oraz Tczew. Polegał na zbudowaniu sieci stacji dla rowerów ze wspomaganiem elektrycznym do 25 km/h i dostarczeniem tych rowerów dla mieszkańców regionu w docelowej liczbie ponad 4000 sztuk. Pracę rozpoczęto 5 lat temu i wyglądało to obiecująco.
Sieć 660 parkingów powstała rok temu i była dobrze rozmieszczona.
Cały system ruszył z dużym poślizgiem 28 marca bieżącego roku. Wielkie otwarcie nastąpiło na Monciaku w Sopocie z udziałem prezydentów miast. Firma odpowiedzialna Next Bike dostarczyła 1224 rowerów. Docelowo ta liczba miała wynosić 4080 jednośladów. Sam rower był zasilany baterią umieszczoną z tyłu, posiadał trzy biegi, koszyk i nóżkę. Jednak jego waga wynosiła 32 kg, a sama jakość wykonania była… dyskusyjna, żeby nie napisać: tragiczna. Rower przy puszczeniu kierownicy wpadał w efekt shimm, co świadczyło o źle zbalansowanej wadze i geometrii.
Ja, jako zapalony od lat rowerzysta, menadżer salonu rowerowego i entuzjasta nowych technologii bardzo szybko zraziłem się do Mevo. Ale opinia bez jazdy rowerem Mevo nie mogła być kompletna. Gdy już znalazłem wolny rower z naładowaną baterią (co wcale nie było takie proste :)), wpłaciłem dyszkę na abonament miesięczny. Po tym optymistycznie próbowałem odblokować rower w aplikacji skanerem kodów QR. No nie szło… Zadzwoniłem więc na infolinię. Po kilku minutach walki z wybieraniem numerów i wysłuchaniu o Rodo, i o nagrywaniu rozmowy „w trosce o jakość świadczonych usług”, połączyłem się z odpowiednim działem. Okazało się że muszę mieć jakieś środki na koncie, by móc jeździć.
A więc ziko Blikiem ciach i już dosiadam swój chwilowy pojazd.
<offtop>
Nota bene, kiedy byliśmy w Niemczech na targach i przelewaliśmy środki między różnymi kontami w oka mgnieniu, to Hajrisiowi szczęka opadła na podłogę. Blik to dla nich nadal magia… Banda Mugoli 😁
</offtop>
Po 30 min. dojechałem z Karwin do Śródmieścia w Gdyni i… NIGDY więcej!
Rowerem klasycznym, „analogowym”, śmigam w 20-25 minut. A tu, rower Mevo od razu zaprezentował się jako ciężki, system Bafanga (silnik napędzający tylna piastę) okazał się niewystarczający i pod górę rower jechał 10-15 km/h przy moim mocnym pedałowaniu, niewłaściwy był też rozmiar kół. Dla porównania: rower, który teraz mam, w sklepie kosztuje 5000 zł; ma 9 biegów (o 6 więcej), amortyzator, hamulce hydrauliczne i waży 21 kg (12 kg mniej niż Mevo).
Przetargi publiczne w Polsce wygrywa się na podstawie najniższej ceny i tu też niestety tak było. 100% floty rowerowej ze wspomaganiem według Next Bike kosztować miało 40 mln złotych, druga oferta opiewała na 76 mln złotych.
Rowery, jak wspominałem, były kiepskie, a baterie były wymieniane przez busy (tzn. całe rowery były wożone na magazyn) – nie było ładowarek na przystankach. Do tego doszły awarie nóżek/podpórek, awarie biegów, czy dziury w dętkach. System cieszył się ogromnym zainteresowaniem ze strony mieszkańców regionu. Polowanie z cyklu „Gdzie jest MEVO?” przeżywał każdy, kto chciał w porannym szczycie komunikacyjnym skorzystać z systemu.
Po południu sytuacja nie była lepsza, bo rowery znajdowały się głównie przy Oliva Business Center, czy innych biurowcach. Zresztą najczęściej rozładowanie lub z usterką. Ogromne zainteresowanie obrazują liczby, czyli: 1 mln wypożyczeń w 4 miesiące, 3 mln kilometrów i 120 tys. zarejestrowanych użytkowników do lipca 2019 roku.
Niestety, cały system okazał się golemem na glinianych nogach. Aplikacja co rusz była wstrzymywana i to mimo wcześniejszych testów, które trwały rok. Firma Next Bike nie wywiązała się z uzupełnienia liczby jednośladów i poprzez wszystkie uchybienia oraz falstart systemu otrzymała kary umowne w łącznej kwocie 22 mln złotych, co doprowadziło do upadłości firmy i wyłączenia systemu z 26 października 2019. Rowery owery zniknęły z ulic metropolii.
Co pokazał nam system Mevo?
Pokazał, że jest potrzebny, tylko nie w takiej formie. Flota rowerów powinna składać się również z rowerów klasycznych. Myślę, że 4000 jednośladów to dobra liczba i połowa z nich mogłaby być e-bike’ami. Niemniej jakość tych rowerów powinna być dużo wyższa. Pomyśleć trzeba by o możliwości ładowania roweru na miejscu, czy możliwości odstawienia pojazdu do magazynu i podmianki na naładowany egzemplarz w zamian za darmowy przejazd, czy doładowanie konta. Takie pomysły podsuwali sami użytkownicy, co nie zostało niestety wprowadzone.
Kwota rocznego kosztu utrzymania takiego jednośladu również powinna być lepiej skalkulowania przez kolejnego wykonawcę. Jak również koszty informatyczne związane z aplikacją, koszty relokacji rowerów w nocy (takie były wymogi przetargu), czy posiadanie 1/3 rowerów zastępczych by faktycznie flota pojazdów sprawnych wynosiła 4000 sztuk.
Poza działającym systemem konieczna jest również kampania poszerzająca wiedzę na temat przepisów ruchu drogowego, obsługi samego roweru, ekonomii jazdy, czy zachęcająca do jazdy w kasach, co w Polsce nie jest obowiązkowe.
Niestety, gdy rower Mevo działał, wsiadali na niego ludzie, którzy nie potrafili zachować się w ruchu miejskim. Każdy, kto przekraczał przez ostatnie miesiące ścieżki rowerowe, minął się z hipsterem z słuchawkami na głowie, telefonem w jednej dłoni i kubkiem Starbucks pod pachą. I taki delikwent pędzi 25 km/h w ciemnych okularach goniąc target czy na promkę second handzie 😉
Taka kampania byłaby potrzebna dla każdego uczestnika ruchu w mieście. Mówię też o pieszych, pani z pieskiem, czy matce z wózkiem. Jestem przeciwny karaniu za wykroczenia, warto być uprzejmym, rozglądać się (lewo, prawo, lewo – jak uczyła mama 25 lat temu) i częściej się uśmiechać. Road rage i frustrację zostawmy Michaelowi Douglasowi w filmie Upadek z 1993 roku 🚗🚓🔫😉
Z e-rowerowym pozdrowieniem Mariusz Skwarczak.