Thule Paramount hybryda plecaka i sakwy na rower – pierwsze wrażenia8 min czytania
Na początku lutego informowaliśmy o nowym plecaku od Thule, który szybko można zamienić w sakwę rowerową i zamontować na tylnym bagażniku. Thule Paramount trafił do nas na testy i chcemy się podzielić pierwszymi wrażeniami z jego użytkowania.
Już teraz mogę zdradzić, że Thule Paramount to genialna sprawa, jeśli często podróżujesz rowerem i wcześniej korzystałeś z plecaka. Wygoda sakwy rowerowej, jest tu połączona z funkcjonalnością plecaka, dzięki systemowi polegającemu na odwróceniu tylnego panelu. To jest tak genialne, że zasługuje na jakąś nagrodę. To plecak, na który czekałem od wielu lat!
Rower i plecak to słaba opcja
Każdy, kto podróżował po mieście załatwiając własne sprawy wie, że dobry i wygodny plecak to podstawa. Przed dwa ostatnie lata (teraz pracuje już wyłącznie zdalnie) dojeżdżałem do pracy na rowerze. Przetestowałem kilkanaście plecaków i sakw, które miało mi to ułatwić. Okazuje się, że mimo całej dobroci rynku wybór wcale nie był taki prosty.
Thule Paramount to najlepsza hybryda plecaka i sakwy na rower do miasta, jaki widziałem. Właście wjeżdża do sklepów!
Odpowiedni rozmiar i funkcyjność to jeszcze nic. Znacznie ważniejszy jest tu komfort. System nośny musi być stabilny i pewny, ale również i wygodny. Przydają się w tym wypadku również odporne, przeciwdeszczowe materiały. Na koniec warto też posiadać pokrowiec przeciwdeszczowy i kilka odblasków, które podniosą naszą widoczność gdy zacznie się ściemniać lub niebo spowiją deszczowe chmury.
Jestem skłonny zaryzykować stwierdzenie, że wole lepszy plecak na rower niż w góry. Producenci dwoją się i troją, żeby zwrócić uwagę klientów. No i jak już kilka razy się nabrałem, na obietnice wygody, pakowności czy solidnej konstrukcji. Nie dziwię się, że wielu moich znajomych montowało metalowe koszyki na bagażnikach swoich rowerów, a potem wrzucało tam zwykłe plecaki.
Ja poszedłem inną drogą i postanowiłem przetestować rowerowe sakwy. Niestety to również nie jest idealne rozwiązanie. Zasadniczo można je podzielić na turystyczne, do bikepackingu — które na miasto się nie nadają oraz miejskie, które nie nadają się w teren. W tej sytuacji wybrałem sakwę, którą wyprodukował producent mojego roweru. Świetnie sprawdza się do przewożenia nawet dużych paczek. Całkiem stabilne mocowanie sprawia, że to całkiem wygodne rozwiązanie zwłaszcza w lecie, bo mamy wolne plecy. Niestety mimo dołączonego paska na ramie ta torba jest zbyt nieporęczna, by nosić ją ze sobą jak plecak.
Gdyby tylko istniało rozwiązanie, które łączy zalety plecaka i sakwy! No właśnie taki jest Thule Paramount! To rozwiązanie moich rowerowych problemów!
Thule Paramount
Thule Paramount mogło już Wam się obić o uszy. To seria plecaków miejskich, które oferują sporo możliwości. Występują różnych wersjach i pojemności. W większości asortyment dostępny jest z trzech kolorach — czarnym, khaki oraz najciekawszym nutria. Dostępna jest 2-litrowa saszetka, 14-litrowa torba, totebag oraz plecaki zwykłe, oraz rolltopy. Każdy z nich cechuje unikalna budowa i przemyślana konstrukcja. Niektóre z nich z założenia miały tworzone były również dla podróżujących na rowerze.
Model, który trafił do mnie to ewolucja tego pomysłu. Wykonano go z materiału sztucznego, który posiada certyfikat Bluesign. Dzięki temu można mieć pewność, że materiał powstał w sposób etyczny, bezpieczny dla środowiska oraz samego użytkownika (nad wydawaniem certyfikatu działa grupa SGS, która ma laboratoria również w naszym kraju). Sam materiał jest przyjemny w dotyku, ma ciekawą fakturę, a przede wszystkim jest odporny i nowocześnie wygląda.
Plecak posiada 6 kieszeni:
- Małą na szczycie klapy – zmieścimy tam dokumenty i klucze.
- Dwie w panelach bocznych – posiadają organizer z przegrodami i siateczką.
- Kieszeń kopertową – klapa ma rzep oraz dodatkowo zamek, pomieści zapięcie U-Lock, rękawiczki lub inne duże rzeczy.
- Kieszeń na spodzie – właściwie mieści ona ochraniacz przeciwdeszczowy, jest tam jednak wystarczająco miejsca i schowałem tam rowerowy multitool i pompkę na naboje CO2.
- Kieszeń główną – bezpieczna przegroda na laptop 16 cali, tablet (lub drugi mniejszy laptop), mała kieszonka z siatki na drobiazgi, wielka oddzielna kieszeń na rzep z przeznaczeniem na odzież.
Oczywiście główną rolę gra tu system mocowania na bagażniku. Jest on naprawdę genialny, ale działa w wyjątkowo prosty sposób. Tylny panel plecaka jest autonomiczny. Z jednej strony ma ramiona plecaka a z drugiej mocowanie na bagażnik rowerowy. Przyczepiany jest on za pomocą wytrzymałego zamka oraz troka z klamerką. Jeśli zastanawiacie się, czy to rozwiązanie jest wygodne i czy poradzi sobie z obciążonym plecakiem, to nie musicie czekać na pełną recenzję, już teraz powiem, że bez problemu! Szczegóły zdradzę Wam jednak w następnym tekście.
Pierwsze wrażenia
To nie jest mój pierwszy placak marki Thule. To też nie mój pierwszy, drugi ani trzeci :D. Tak się składa, że uwielbiam torby i plecaki i mam ich więcej niż moja żona ;D . Od lat używam Thule Covert — bombo-odpornego plecaka na sprzęt fotograficzny, który jeździ ze mną na każde targi i wyjazdy służbowe, a nawet te prywatne. Mam też dwa plecaki outdoorowe, których używam podczas trekingu w górach. W końcu producent mojego samochodu wyposażył mnie w bagażnik tej marki, a ja dokupiłem uchwyty rowerowe, które potrafią ogarnąć nawet grubą ramę mojego elektrycznego Treka.
Możecie więc być pewni, że mam oko na ofertę Thule. W ofercie firmy już od dawna pojawiały się produkty skierowane dla rowerzystów. Może to nawet trochę dziwnie brzmi, bo chodzi tu o wyczynowe plecaki z serii Rail, które są idealne dla sportów MTB. W ofercie pojawiały się również modele skierowane do commuterów, czyli wszystkich tych osób, które codziennie przemieszczają się na rowerze jadać do pracy, na zakupy lub załatwiają inne prawy. Były to udane produkty, ale nigdy jeszcze, żaden z nich tak świetnie nie rozwiązywał moich problemów.
Na rynku znajdziemy kilka podobnych produktów. W tym miejscu możecie mi uwierzyć na słowo, że przyglądałem się im. Tych chińskich nie chce widzieć, ten z dużego marketu sportowego nie budzi mojego zaufania a pozostałe dwa produkty to renomowanych firm, które szanuje, ale cena nie odpowiada ich funkcjonalności, a tego właśnie potrzebuję.
Po tym wszystkim już pewnie wiecie, że możliwość testów nowego Thule Paramount biorę sobie bardzo personalnie. To coś, co w końcu może zastąpić wiele innych torb i sakw, które kupiłem. Może to być wreszcie świetne rozwiązanie na co dzień.
Plecak Thule na pierwszy rzut oka wydaje się większy, niż może wskazywać pojemność 26 litrów. Odpowiedzialne są za to dwie sprawy — po pierwsze plecak jest trochę powiększony ze względu na system montażu na bagażniku, po drugie ma on dosyć sztywną formę. Widzimy więc plecak tak, jak gdyby był wypełniony po brzegi. Przypomina mi to właśnie plecaki fotograficzne, które oferują dodatkowe bezpieczeństwo dla sprzętu.
Sama jego konstrukcja jest raczej typowa. Kieszenie po bogach, na froncie, mała kieszeń szybkiego dostępu oraz komora główna z przegrodami na laptopa i tablet. Zdziwiła mnie natomiast dodatkowa, największa kieszeń tuż za plecami, która przewidziana jest na garderobę. Idealne miejsce na koszulę, T-shirta lub przeciwdeszczową kurkę.
Plecak ma dwa uchwyty do przenoszenia. Jeden (ten tylny) jest zintegrowany z mechanizmem blokowania bagażnika rowerowego. Pokaże Wam jak to działa w pełnej recenzji. Teraz powiem tylko, że dwa „zęby” zaciskają się na bagażniku rowerowym po umieszczaniu na nim plecaka. Dzięki temu nie ma możliwości, że Thule się poruszać podczas jazdy. Pociągnięcie za uchwyt odblokowuje „zęby”. Genialne rozwiązanie!
Sam panel z uchwytem do bagażnika i ramionami plecaka, to również coś genialnego w swojej prostocie. Bałem się, że zmiana pozycji plecak/sakwa to coś zbyt czasochłonnego w obsłudze. Wiecie — jeśli zamiana ma trwać kilka minut i ma być toporna, to dziękuję!
Postanowiłem sprawdzić to „na sucho” w ciemności, bez dodatkowego przygotowania. Muszę Wam powiedzieć, że flip z systemu sakwy na ramiona plecaka jest dzidziunie prosty. Zajęło mi to 20 sekund! W ciemności, za pierwszym razem!
Nie dziwi mnie więc cena tego plecaka – 949 zł. Produkty Thule to pierwsza klasa jakości i wykonania. Są ekologiczne i bezpieczne. Są też przede wszystkim naprawdę przemyślane!
Za kilka dni będę miał dla Was gotową recenzję. W tym miejscu chce Was przeprosić za zdjęcia w tym materiale i brudny rower. Od ponad tygodnia prawie nieprzerwanie leje. Nie miałem serca targać plecaka w błotnisty teren. Tym bardziej że pochmurne niebo nie sprzyja fotografii. Więcej informacji o tym plecaku znajdziecie na stronie producenta.
Używam sakwy rowerowej Thule w wersji 17l z przegrodą na laptop. Problem jaki widzę z tym plecakiem w porównaniu z tradycyjną sakwą, to kurz i błoto lecące spod koła. Sakwę płuczę myjka ciśnieniowa i po problemie. Plecak wygląda super estetycznie, ale i delikatnie. Jakbyś mógł przetestować aspekt utrzymywania czystości w recenzji.
Pozdrowienia
Poruszyłeś ciekawy aspekt. Ale w teorii znam już odpowiedz, plecak ma ochraniacz przeciwdeszczowy, który dokładnie zabezpiecza przed błotem i deszczem. W praktyce spróbuje sprawdzić jak sobie radzi.