Xiaomi Ninebot Mini – połączenie Yesdzika z Seagwayem – jazda na tym urządzeniu to czysta frajda!4 min czytania
Rynek pojazdów elektrycznych stale rośnie, a ich konstrukcje przybierają coraz dziwniejsze formy. Wróćmy jednak do znanej wszystkim, sprawdzonej konstrukcji pierwszego Segway-a, tylko w wersji mini. Czy to działa? Oczywiście! Czy daje frajdę? Jasne! I to większą niż duży brat. Testujemy Xiaomi Ninebot Mini.
Segway nie jest złą konstrukcją, w końcu był to pierwszy tak rozpowszechniony pojazd elektryczny. Zwiedzając dziś Stany Zjednoczone łatwo spotkać grupki zwiedzających poruszających się na znanych, dwukołowych cudakach. Konstrukcja ta ma przede wszystkim jedną znaczącą wadę — rozmiar, a co za tym idzie i waga. Co za tym idzie, nie będzie nam towarzyszył na wakacjach w innym kraju. Zapewne świadomość tych wad doprowadziło Xiaomi do wniosku, że jest potrzeba na Segway-a Mini, bo tym właśnie jeździmy.
Budowa
Kształty przypominają do złudzenia dużego brata, z tym że kółka są znacząco mniejsze, a rolę kierownicy przejął krótszy pałąk znajdujący się między nogami. Zatem jak się nim steruje? Delikatnie zginając kolana na boki – prosto.
Całość wykonana jest porządnie, bez luźnych części. Stopki są miękkie i gwarantują bardzo dobrą przyczepność. Jego budowa nie zdradza w najmniejszym stopniu jego ceny, która nie należy do wygórowanych – 1900zł. W tej cenie otrzymujemy ciekawy pojazd z IP54, który gwarantuje, że nie zepsujemy go na pierwszej lepszej kałuży.
Opony są duże (10,5 cala) i pompowane, więc cięższy teren czy progi w drzwiach nie są dla Ninebot Mini najmniejszym problemem. Moc silników pozwala rozpędzić go do 17km/h, choć łatwo wyczuć, że jest to jedynie ograniczenie oprogramowania, a nie możliwości pojazdu. Na zagranicznych forach można znaleźć informacje, że na biegu wstecznym owo ograniczenie nie działa i Ninebot jeździ znacząco szybciej.
Podczas jazdy mamy włączone ledowe światła dookoła pojazdu. Z przodu znajdziemy 2 mocne ledy na soczewkach, które zadziwiająco dobrze oświetlały mi następne kilka metrów podłoża. Z tyłu znajduje się światło obrysowe o dowolnym kolorze (wybierane z aplikacji), które zmieniają się w stop przy hamowaniu, albo kierunkowskazy dynamiczne przy skręcaniu.
3min nauki? chyba żart
Przez pierwszy 1km włączony jest tryb uczenia, który ogranicza prędkość Ninebot-a. Na szczęście otrzymałem sztukę, w której nie przywrócono ustawień fabrycznych po poprzednich testach. Dzięki temu od pierwszych metrów mogłem poruszać się z pełnią możliwości.
Xiaomi na swojej stronie pisze o 3 minutach potrzebnych na naukę. To nie prawda. Zajmuje to ok. 1 minuty. Po prostu stajesz na niego, pogibiesz się 5 razy przód-tył i jedziesz. Uprzedzając komentarze o doświadczeniu, oświadczam, że na rolkach jeżdżę słabo, a jedynym pojazdem elektrycznym, który użytkowałem wcześniej to hulajnoga od Lime. W instrukcji przeczytać można o rekomendowanym zakładaniu kasku podczas jazdy, ale patrzyłbym na to z przymrużeniem oka. Dziś Ninebot Mini był użytkowany przez 6 różnych osób w firmie i żadna z nich nie zaliczyła nawet kontrolowanego zeskoku.
Pierwsze wrażenia
Po 10 minutach jeżdżenia w garażu było mi mało i wybrałem się na 6-kilometrową wycieczkę do sklepu. Mówiąc wprost – prościzna. Podjazdy przez kładkę nad jezdnią przebiegł całkowicie bez wysiłku. Tego na prawdę trzeba spróbować.
Czy po pierwszych kilometrach widzę jakieś wady? Tak – prędkość. Jadąc ścieżką dla rowerów (choć nie powinienem) do sklepu stwierdziłem, że 17km/h to zdecydowanie za mało. Byłbym w stanie jeszcze to przeboleć, gdyby nie sposób, w jaki urządzenie wyhamowuje. Ninebot Mini po przekroczeniu 17km/h zwyczajnie zaczyna się przeginać do tyłu, zmniejszając prędkość. Powoduje to gorszą stabilność oraz ciągłe odbijanie się od prędkości maksymalnej. Moim zdaniem wystarczyłoby przestać przyśpieszać.
Urządzenie otrzymałem na 2 tygodnie testów i coś czuje, że nawet Warszawski smog mnie nie powstrzyma od jazdy po mieście 🙂
Pełna recenzja Xiaomi Nine Bot Mini już jest!