Trek Domane+ SLR nowa seria elektrodoładowanych rowerów. Topowy model waży 11.8 kg i kosztuje ponad 70000 zł3 min czytania
Trek nie zwalnia tempa i pokazuje kolejne elektryczne rowery. Tym razem to szosowa, ultralekka seria elektryków — Trek Domane+ SLR!
Uporałem się, ze swoimi demonami. Skoro jakiś sprzęt znalazł się na rynku i dobrze się sprzedaje, musi mieć sens. Ostatnią rzeczą, która mnie dziwiła, były elektryczne szosy. Nie były lekkie, nie były też szybkie ani sztywne. Mimo tego ta kategoria również zaliczyła sukces, który odznaczył się ogromnym wzrostem sprzedaży. Plany amerykańskiego Treka dalej się rozwijają, właśnie przedstawiono nową serię elektrycznych rowerów szosowych.
Trek Domane+ SLR
Domene to model szosowego roweru od Treka, którego geometria stworzona została, by wpisywać się w kategorię endurance. To szosowe rowery, którymi pokonywać będzie można wygodniej dłuższe trasy w cięższych warunkach. Obecny model Domane (2023) to już 4 generacja, debiutującego w 2012 roku modelu. Pisząc tu o wygodzie, nadal mamy jednak na myśli wyścigowy charakter roweru, który tworzono (i przetestowano) z myślą o brutalnych klasykach jak Paris-Roubaix.
Szalonym posunięciem w roku 2018 było przecieranie szlaków na rynku elektrycznych rowerów szosowych. To wtedy zadebiutował Domane+, który wspomagał jazdę aż do 45 km/h dzięki silnikowi Bosch z serii CX Performance Speed. O ile prędkość mogła się podobać nawet użytkownikom zwykłych szos, o tyle waga była już znaczną przeszkodą. Rower ważył bowiem 17,2 kg.
Trek ostatecznie zerwał z opasłym, ale mocarnym stylem napędu Bosch. W zeszłorocznych modelach Domane+ zastosowano napęd Fazua (co pozwoliło osiągnąć wagę 13,6 kg) oraz HyDrive (14 kg).
Niedawno opisywałem inną nowość Trek Fuel EXe, który stworzono z myślą o bezgłośnej, naturalnej jeździe. Kluczem do tego miał być silnik TQ HPR50. To konstrukcja, która jest lekka, cicha i znacząco wpływa na naturalny styl jazdy. Jadąc rowerem z tym silnikiem, ma się podobne wrażenia do jazdy na analogowym rowerze, który jedzie z mocnej górki.
Znasz zasadę 690 kilometrów? Trek udowadnia, że tyle wystarczy, byś spłacił swój dług wobec natury
Ta sama idea przyświecała konstruktorom nowego Domane+ SLR. To model z najwyższej półki. W nomenklaturze Treka — SLR oznacza najlepszą możliwą ramę z włókna węglowego OCLV Serii 800. Taka rama, lekki silnik TQ oraz topowe podzespoły gwarantują rekordowo niską jak na rower elektryczny wagę — wynosi ona jedynie 11,8 kg.
Trek Domani+ SLR 9 eTAP wyposażony został we wbudowany akumulator 360 Wh, zintegrowany inteligentny wyświetlacz LED oraz dyskretne przyciski do zmiany trybów wspomagania wbudowane w klamkomanetki. Koła z włókna węglowego OCLV Aeolus RSL 37V, sterowany bezprzewodowo napęd SRAM RED eTap AXS, karbonowy mechanizm korbowy, pochłaniająca wibracje kierownica Bontrager Pro Iso-Core oraz mostek RCS Pro pozwalający ukryć linki i przewody dla eleganckiego wyglądu.
Trek Domane+ SLR występuje w kilku wersjach. Opisywany model został wyceniony na 70999 zł. Najtańszy model z serii SLR. to koszt 43 999 zł. Model ten (SLR 6) zbudowano w oparciu o grupę napędową Shimano 105. Nadal dysponuje on jednak tą samą ramą z włókna węglowego i napędem TQ.
Tak jak wcześniej pisałem, jeszcze kilka miesięcy temu nie rozumiałem, idei stojącej za elektrycznym rowerem szosowym. Dzięki nowej lżejszej i bardziej naturalnym w jeździe konstrukcji Trek Domani+ SLR zaczynam dostrzegać sens tego typu rowerów. Stworzono je dla podjazdów, których amatorzy by nie pokonali oraz dalszych, bardziej emocjonujących tras.
Więcej informacji na stronie Trek.
„…elektrodoładowanych rowerów”. Rowerów? Co to coś ma wspólnego z rowerem?
Tak to rower. Zaakceptuj będzie Ci łatwiej.
O faktycznie. Dwukołowy jednoślad. Jak przecięty wzdłuż na pół elektryczny samochód. Teraz jest mi łatwiej
Karol, tak serio – niechęć wynika z niewiedzy. Ja też nie przepadałem, za elektrykami a teraz mam 3 rowery i jeden jest elektryczny. Jeśli będziesz miał okazje się przejechać, spróbuj to bardzo fajne doświadczenie.
Wystarczy, że podniosłem lekko nad ziemię jednego takiego. Nie mam ochoty nawet próbować jeździć rowerem, którego masa jest równa połowie mojej. Mam dość widoku ludzi bez wysiłku jeżdżących z prędkością zawodowych kolarzy. Cały czas mam w pamięci podejrzany tryumf Cancellary w P-R w 2010r. Nie podoba mi się że muszę dzielić się ścieżkami rowerowymi z coraz większą rzeszą oszustów. Prawo do korzystania ze ścieżek takimi pojazdami powinni mieć wyłącznie ludzie z orzeczoną niepełnosprawnością ruchową lub chorobliwie otyli
Od lat fascynuje mnie to parcie na „naturalne odczucie”. Ja nie widzę w nim niczego naturalnego. Wręcz odwrotnie. Z reguły jakiejkolwiek wsparcie jest wyczuwalne od drugiego trybu, wszelkie eko to nieporozumienie. Na płaskim brak jakiegokolwiek efektu, pod górę jest za słaby. Więc trzeba wrzucić coś półkę wyżej. Lub dwie. A wtedy im mocniej się ciśnie tym więcej dostaje się z silnika. Jak jadę na analogu, np pod górę to muszę tym więcej cisnąć im stromiej. A na ebajku proporcje się zmieniają. Tu nie ma żadnej naturalności. Na wspomaganych z czujnikiem nacisku przejechałem kilkaset km, w terenie górskim po asfaltach i poza nimi. To wystarczająco dużo żeby mieć wyobrażenie na temat obu opcji wspomagania. Na systemach bez czujnika nacisku zrobiłem ponad 20 tysięcy i kompletnie mi go nie brakuje.
Widzisz, ja też jeździłem sporo na chińskim badziewiu, na lepszym od Bafanga i Mxusa. Przetestowałem też Shimano, Brose a prywatnie mam rower z Bosche Performance CX. Również nie widzę tego „naturalnego wsparcia”. Rozumie je podobnie jak Ty — jako coś, co daje podobne odczucia jak na zwykłym rowerze. Im więcej daje z siebie, tym więcej otrzymuje. Niestety, nawet po konfiguracji w apce Boscha i Speca (brose) nie otrzymuje efektu takiego, jak bym chciał. Najbardziej mnie to wkurza przy jeździe po mieście.
Nowe silniki od TQ dają dzięki swojej konstrukcji jednak pewną nadzieję, z chęcią bym je przetestował.
A później zabieracie na tych zasranych elektrykach przykładowe segmenty na stravie,o które ludzie walczą siłą własnych mięśni…Brawo Wy👏
Na stravie jest kategoria e-bike do jazdy elektrykami. Zresztą ebajkiem nie da się zabrać komcia, bo odcina wspomaganie przy 25 km/h, KOMy kradniemy na szybkich hulajnogach i na skuterach. Chciałem zabrać twoje KOMy, ale nigdy nie miałeś ani jednego :/
To już nie jest rower , śmieszą mnie ci wszyscy mądrale w salonach speca albo Treka i ich wywody na temat plusów elektro szmelcu, jeżdżę enduro i mtb przeważnie po górach i pokazać się na elektryku to obciach i żenada!!
Obciach i żenada to pisać komentarze bez zastanowienia. Ja mam góry bardzo bliziutko i wiem, że najwięcej mają do powiedzenia ci, którzy nigdy na elektryku nie jechali. Fajnie też, że 90% ludzi w górach na rowerze, to te, które wjechały na nie kolejką…
Mnie zastanawia coś innego. Wiadomo, że tak czy inaczej elektryki znajdą swoich nabywców, ale po pierwsze, jaki ma sens najwyższa grupa osprzętu i super lekki carbon ramy we wspomaganym elektrycznie rowerze, i po drugie, czy ponad 40 000 zł za rower to aby na pewno „przystępna cena” – jak przeczytałem w jednym ze wpisów salonu przodującej marki.
Zasadniczo to wyższa półka to też lepsza i lżejsza konstrukcja, wiec widzę w tym sens. To coś na tej zasadzie, że w niektórych miejskich rowerach znajdziesz górskie Deore XT. Co do ceny to może faktycznie ona budzić emocje, ale dzisiaj rowery kosztują ponad 80 000 zł, można ją tak wiec nazwać. Zwłaszcza, że taki rower adresowany jest raczej do osób majętnych (są szosy elektryczne budowane na zamówienie w cenie ponad 200 000 zł, wiec w porównaniu do nich ta Domanka jest całkiem znośnym zakupem). Co więcej nie sugerowałbym się cenami Treka. Jeden Fuel eXE był ostatnio przeceniony z 36k na 16k (całkiem nowy, rocznik 2023) ;D