Stary, nowy czy elektryk? Oraz ile w tym CO2?4 min czytania
Przepychanki zwolenników samochodów elektrycznych z ich przeciwnikami są w sieci powszechne od dawna. Im dłużej trwają, tym bardziej przypominają te pomiędzy zwolennikami Androida i iOS’a, czy te z zamierzchłych czasów XX wieku — pomiędzy fanami Atari i Spectrum. Ta wojenka jest prowadzona wielopłaszczyznowo, między innymi na polu szkodliwości dla środowiska.
Wydawać by się mogło, że rozstrzygające tu powinny być konkretne dane, liczby, wartości, wielkości, ilości. A jednak to za mało, bo przecież: „zła metodologia”, „sfałszowane dane” i podobne zarzuty. Oczywiście — coś w tym może być, jednak ten tor myślenia i kwestionowania wszystkiego prowadzi nas głównie do teorii spiskowych, a nie do racjonalnych wniosków.
Ciekawym głosem w tej sprawie jest film, który pojawił się właśnie na kanale Engineering Explained. Autor próbuje przeanalizować, w jakiej sytuacji do atmosfery zostanie wyemitowana większa ilość CO2: czy wtedy, kiedy będziemy jeździć naszym wciąż sprawnym starym klasycznym samochodem, czy wtedy, kiedy zmienimy go na nowy, bardziej ekonomiczny i przyjazny dla środowiska, ale także spalinowy, czy też wtedy, kiedy zmienimy go na nowy, ale elektryczny, konkretnie na Teslę. To ostatnie jest co prawda mało reprezentatywne dla Polski, bo Tesli sprzedanych w naszym kraju jest raptem około tysiąca, ale do czegoś trzeba się odnieść.
Jako najważniejsze brane są pod uwagę ilości emitowanego CO2 nie tylko w czasie samej eksploatacji, ale także te, które zostały wprowadzone do atmosfery w czasie samej produkcji.
Innym istotnym elementem jest też stopień, w jakim da się wykorzystać to, co zostanie po zezłomowaniu „zużytego” auta. W tej sprawie producenci nowych aut zgodnie deklarują podejmowanie kroków w kierunku jak największej możliwości recyclingu. Jak dalece te deklaracje są prawdziwe, nie da się ustalić z całą pewnością. Autor filmu porusza to zagadnienie, ale oczywiście nie bierze pod uwagę, dokonując porównań.
Wnioski, które wyciągnął autor, zdają się obalać teorię, że „elektryk” w czasie eksploatacji może i jest bardziej przyjazny środowisku, jednak biorąc pod uwagę proces produkcji, to już niekoniecznie jest tak „eko”. Kluczową sprawą jest czas eksploatacji. Według autora już po 4 latach bilans jest korzystny dla samochodu elektrycznego. Mówimy tu jednak o USA, gdzie sposób użytkowania samochodów jest inny w Polsce, gdzie odległości i drogi też są nieco inne. Przełożenia na polskie realia (i przy okazji sprawdzenia pewnych danych) dokonał Węglowy Szowinista, przez którego wpis trafiłem zresztą na źródłowy film. Ciekawe wnioski przedstawił.
Otóż czas, kiedy bilans emisji CO2 zacznie być korzystny dla samochodu elektrycznego to w Polsce aż 9 lat, czyli koniec gwarancji na Teslę. Przyczyną tego jest sposób, w jaki w Polsce uzyskiwana energia elektryczna potrzebna do naładowania baterii, czyli węgiel, a nie atom i odnawialne źródła energii. Wg autora w czasie produkcji energii w Polsce emituje się do atmosfery ponad dziesięciokrotnie więcej CO2 niż w USA, czy choćby we Francji. Teoretycznie jednak, jako kraj zmierzamy w stronę redukcji emisji, więc moment, kiedy bilans zacznie być dodatni dla aut elektrycznych, będzie następował coraz wcześniej.
Jako użytkownicy nie możemy jednak brać odpowiedzialności za działania państwa. Wydaje się nawet, że popularyzacja e-mobilności mogłaby być dobrym bodźcem do zmian systemowych w krajowej energetyce. To kierunek zmian, od którego nie da się uciec, jeśli nie chce się zostać motoryzacyjnym skansenem Europy. A w tej chwili jesteśmy w ogonie wśród państw Unii Europejskiej, jeśli chodzi o ilość zarejestrowanych samochodów elektrycznych. Według Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego zarejestrowanych w Polsce samochodów elektrycznych jest niecałe 30 tysięcy (w tym tylko około połowa to samochody w pełni elektryczne), co różni nas o rząd, a często i dwa od krajów tzw. Starej Europy. Liderem jest Szwecja, gdzie prawie 3% samochodów to pojazdy elektryczne. Przyczyn tego stanu rzeczy jest tak wiele, że należałoby poświęcić im odrębny tekst.
Artykuł gościnny. Autorem jest Robert Augustyn.