Niemiecki Geos zrobił na mnie wrażenie. Jest lekki, piękny i ma skrzynię biegów Pinion4 min czytania
Życie jest za krótkie, by jeździć nudnym rowerem elektrycznym. Dlatego znalazłem kolejna, niszową, ale bardzo ciekawą markę. To niemiecki Geos, który oferuje minimalistyczne i piękne rowery elektryczne. Są lekkie, mają zintegrowane oświetlenie i mogą posiadać skrzynię biegów od Pinion!
Już każda duża i licząca się marka posiada w swojej ofercie elektryczne rowery. Kto się wyłamuje, ten wylatuje z biznesu. Nie ma co o tym nawet dyskutować. Oczywiście małe firmy i manufaktury, produkujące kunsztowne rowery mogą nadal działać, dzięki zainteresowaniu jakościowymi i pięknymi konstrukcjami. Ten sam trend zaczyna również pochłaniać rowery elektryczne.
W ostatnim czasie opisywaliśmy takie rowery jak Desiknio, Apler czy testowany przez nas Bzen. Są też technologiczne cuda jak VanMoof czy Greyp. Każdego tygodnia znajduje nadal jednak cudowne nowe firmy, które potrafią zaskakiwać. Kolejną z nich jest niemiecki Geos.
Niemiecki Geos to nowość!
Geos to firma z Niemiec, która powstała jako start-up w 2015 roku. W 2018 roku targach Eurobike prototyp Geos, zdobył złotą nagrodę targów! Pierwsze rowery trafiły na rynek już w 2019 roku. W 2021 roku pozycja firmy się ugruntowała i zyskała formalny charakter — od tego momentu to Geos GmbH.
Firmę założył Peter Hanstein, który jest geologiem z wykształcenia (stąd pewnie nazwa Geos). Początkowo zajmował się handlem minerałami oraz zamówieniami publicznymi i prywatnymi w dziedzinie geologii. W 2015 roku podczas targów Berlin Bicycle Show kupił swojego pierwszego elektryka i wtedy też dotarło do niego, że branża ta ma ogromną przyszłość.
To Petera dołączyli Michael Ruffer, który od zera opracował całą elektronikę roweru wraz z systemem zasilania oraz Florian Haeussler, który zajmował się projektami w przemyśle motoryzacyjnym i posiada własną markę Fern (tradycyjne rowery nastawione na backpacking). W Geos pracuje również inna ważna osoba, to Richard Peuker, który jest głównym mechanikiem i szefem produkcji. Jeśli masz jakieś indywidualne życzenia, to jest on najlepszą osobą do ich spełnienia.
Geos – piękny, lekki, z ramą z chromu i skrzynią biegów Pinion
Zasadniczo Geos ma w ofercie jeden model roweru elektrycznego. Można go jednak dowolnie modyfikować, dzięki konfiguratorowi na stronie producenta. Bazowo do wyboru jest model z napędem singlespeed, 11-rzędowym osprzętem Sram (lub 12-rzędowym elektrycznym Eagle AXS) a nawet skrzynią biegów Pinion. Ta ostatnia jest wielką ciekawostką, bo to genialne w budowie rozwiązanie, które świetnie działa i eliminuje potrzebę konserwacji (przynajmniej w stopniu porównywalnym do zwykłych przerzutek). Pisaliśmy o Pinion już kiedyś, bo producentowi udało się w najnowszym modelu zintegrować skrzynię oraz silnik elektryczny.
W przypadku Geos silnik elektryczny znajduje się w tylnym kole i dysponuje legalną mocą 250 W, oraz 35 Nm momentu obrotowego. Pozwala się to rozpędzić do 32 km/h, ale fabrycznie ma zablokowane wspomaganie do przepisowych 25 km/h.
Rama roweru wykonana jest ze stopu stali chromowo molibdenowej (CrMo). Jej powierzenia jest napylana szklanym pyłem a całość niklowana. Napisy i logo są szlifowane. Daje to oszałamiający efekt oraz dużą odporność na przypadkowe zarysowania. Jeśli jednak ktoś ma ochotę, może skorzystać również dodatkowej palety kolorów (których jest naprawdę sporo). Sam widelec wykonano w włókna węglowego.
Na plus: wygląd, waga, skrzynia Pinion
Na minus: żenujący moment – w moim Kalkhoffie Impulse EVO RS mam 90Nm i nie powala na kolana chociaż, wystarcza na moje potrzeby.
Jeszcze bardziej żenujący, w tej klasie roweru, brak paska zębatego np. Carbon Drive, zwłaszcza, w zestawieniu z Pinionem. Śmiesznie mała pojemność akumulatora…tak, tak, AKUMULATORA, a nie baterii
Niestety albo waga i zwiewny wygląd albo moc silnika i duży zasięg. Jeszcze nie udało się tego połączyć.
Wersja ze skrzynią Pinion jest na pasku Gates Carbon Drive. Zerknij, widać to na zdjęciach.
Co do samego słowa to niestety nie masz racji. Domyślam się, że jesteś przekonany, że baterii nie można ładować a to co ładujemy to akumulatory. To błąd – według słowników bateria to akumulator. Potwierdzają to zwłaszcza zagraniczne słowniki, bo bateria (i odmiany w innych językach) jest zapożyczeniem z języka francuskiego. Wiem, że wiele podmiotów w tym producenci rowerów (miałem to na szkleniach) podkreślają, że rower ma akumulator a nie baterię. To jednak nie ma uzasadnienia ani w potocznej mowie (bo każdy wie, że to co jest w rowerze można ponownie naładować) ani w słownikowym znaczeniu słowa.
Obciach.
Dla posiadaczy np.otyłości brzusznej ,odcisków kanapowych itp.
Prawdziwy rower jest na formę ,a nie na prąd.
Nie wiem jak nazwać ten przedmiot ,ale na pewno nie jest to rower.
Kolejny nieprzemyślany komentarz. Ludzie dzielą się na tych, którzy narzekają na elektryki i na tych, którzy na nich jeździli.
Moja żona ma Cannondale z mahle i 35 gravela i jeździ również szosą willier z takim samym zestawem i twierdzi że to idealny napęd a jest po 50-siatce i trzech operacjach kręgosłupa z wszczepionym neurostymulatorem . Pozwoliło to jej ponownie ciszyć się jazda
Zazdroszczę Wiliera, strasznie mi się podobają rowery tej marki