Mactronic Scream 3.1 – lampa rowerowa polskiego producenta, która krzyczała „kup mnie”. No to kupiłem! [pierwsze wrażenia]8 min czytania
Od kilku dni zima pokazuje swoją prawdziwą naturę – temperatura znacznie spadła poniżej zera, a na ulicach zalega w wielu miejscowościach śnieg. Mimo to ostatnie miesiące były dla nas, rowerzystów naprawdę łaskawe. Mimo dobrych warunków jest, coś potrafi znacznie skrócić nasze rowerowe zapędy. To szybko zapadający zmrok. Warto więc mieć dobre oświetlenie. Szukając takiego, kupiłem latarkę rowerową Mactronic Scream 3.1. Oto moje pierwsze wrażenia po zakupie.
Trzeba tu też przypomnieć, że dzień już się wydłuża. Dalej warto jednak pomyśleć o bezpieczeństwie i dobrej widoczności – mam na myśli to jak widać nas i to co widzimy my. Tematem tego artykułu będzie lampa rowerowa o mocy 1000 lumenów zasilana przez wymienne ogniwo 18650.
Macronic Scream 3.1 mocna lampka w niezłej formie
Przez ostanie 10 lat kupiłem lub testowałem naprawdę sporo czołówek, latarek i lamp rowerowych. Tych ostatnich widziałem sporo w różnej formie – na dynamo w piaście i takie na akumulator wbudowany i wymienny. Na rynku dostępnych jest mnóstwo świetnych produktów, zarówno tych tańszych jak i bardzo drogich. Niektóre z nich mają na sobie loga znanych firm rowerowych, inne są nieco mniej znane, a inne całkiem nie zapadają w pamięć, będąc produktami pochodzącymi z Chin.
Mactronic to firma, która pochodzi z naszego kraju, ale pozyskuje sprzęt od chińskich dostawców. Pod koniec lat 80 XX wieku założył ją Czesław Mocek. W ciągu następnych 30 lat firma stała się prawdziwą potęgą w produkcji i dystrybucji sprzętu oświetleniowego – jak możemy przeczytać na stronach firmy. Paleta produktów Mactronic jest ogromna – należy ją podzielić na produkty dla konsumentów, produkty specjalistyczne oraz produkty dla służb publicznych. Mamy tu latarki, czołówki, najaśnice (duże reflektory), trackery krwi (dla np. myśliwych czy Policji), oświetlenie rowerowe, sygnalizacyjne i warsztatowe. Do dyspozycji klientów oddano sprzęt na baterie i na akumulatory, budżetowy i premium, do zastosowań codziennych oraz specjalistycznych. Mactronic oferuje też akcesoria do tych produktów oraz łatwo dostępne elementy serwisowe.
Macronic Scream to seria latarek przeznaczonych rowerzystom, która jest z nami już dobrych parę lat. Najnowszy model tej popularnej serii zadebiutował na początku 2019 roku (jeśli dobrze pamiętam). Tym razem zaprezentowano dwa modele, które różniły się mocą – 600 i 900 lumenów. Oba cechowały się nową stylistyką, metalową obudową oraz wykorzystaniem akumulatora typu 18640.
W listopadzie 2020 roku, obie lamki poddano delikatnemu liftingowi. Model 900 zwiększył moc o 100 lumenów. Oba modele zyskały nowy, znacznie lżejszy i utylitarny rodzaj montażu oparty na silikonowej gumce. Cena detaliczna testowanego modelu to 249 zł w komplecie z dedykowanym ogniwem. Ja nabyłem latarkę za cenę nieprzekraczającą 200 zł, na popularnym serwisie aukcyjno-zakupowym. Z dziennikarskiego obowiązku muszę też w tym miejscu nadmienić, że model Scream 3.1 to brat bliźniak lampy TOWILD BC02-1000. Można ją zakupić na chińskich platformach zakupowych w cenie około 110 zł. Model ten jednak dysponuje starszym rodzajem montarzu, ale w zestawie ma smyczkę oraz sylikonowy dyfuzor.
Musiałbym być naiwny, wierząc, że Mactronic sam projektuje każdą latarkę. Jestem jednak przekonany, że firma dokłada wiele starań, aby odpowiednio kontrolować proces produkcji swojego sprzętu i znacząco wpływa na jakość oferowanych produktów. Należy wiedzieć, że różnica w cenie nie wynika jedynie z podatków i marży, jaką narzucają firmy podobne do Mactronic. Jest wiele firm, które pozyskują produkty w azji, których rola nie kończy się na wybraniu produktu z dostępnego dla wszystkich katalogu. Przykładem jest np. Forever czy producent świetnych kół rowerowych Dandy Horse. To firmy, które cały czas nadzorują produkcje i żądają produktów o lepszych parametrach. Myślę, że podobnie jest z Mactronic. Dowodem może być to, że chiński TOWILD dysponuje starszym rodzajem zapięcia (zresztą bardzo problematycznym), które utylizuje, oferując niższą cenę. Oczywiście to często nie jest jedyna różnica – losowa jakość, niekompletny zestaw czy ogniwa o przekłamanej pojemnoci – na te rzeczy też trzeba uważać. W przypadku Macronic można mówić o pewnej renomie i przede wszystkim o europejskiej, solidnej gwarancji!
Macronic Scream 3.1 w nowej wersji – parametry
Czas pracy | Turbo 1000 LM – 2 h 50 m High 350 LM – 5 h Medium 150 LM – 12 h Low 40 LM – 40 h Strobe 900 LM – 4 h 15 m Flash 150 LM – 24 h |
Moc światła [lm] | 1 000 lm |
Źródło światła | Cree™ XP-L |
Zasięg światła [m] | 160 |
Rodzaj zasilania | Akumulatorowe |
Zasilanie | Akumulator Li-ion 18650 3400 mAh |
Waga [g] | 89 |
Wymiary [mm] | 111 × 26 × 29 |
IP | IP66 |
Wskaźnik poziomu baterii | Tak |
Wskaźnik poziomu naładowania baterii | Tak |
Port ładowania | MicroUSB |
Dodatkowe właściwości | Aluminiowa obudowa latarki, pamięć trybów, liniowe poziomy jasności, możliwość ładowania w czasie używania(!) |
Zestaw zawiera | Latarka SCREAM 3.1m przewód USB, uchwyt na kierownicę, akumulator, instrukcję |
Specyfikacja została zaczerpnięta bezpośrednio ze strony Mactronic. Pod tym linkiem dostępny jest prezentacja produktu a pod tym karta produktu w oficjalnym sklepie. Cena detaliczna ustalona przez dystrybutora to 249 zł wraz z akumulatorem.
Pierwsze wrażenia
Lampa rowerowa Mactronic Scream 3.1 to sprzęt, który tym razem nie trafił do mnie na testy, nie jest też materiałem partnera, ale całkowicie prywatnym zakupem. Miałem w planach zakup mocnej lampy rowerowej – w ostatnim czasie kupiłem zestaw Knog Plus, podczas Black Friday upolowałem też w świetnej cenie zestaw Bontrager Flare RT. Te ostatnie to naprawdę chory sprzęt!
Mój budżet uszczuplił się jednak na tyle, że postanowiłem nie przesadzać z ceną kolejnej przedniej lampy rowerowej. Lampa oprócz ceny musiała też spełniać inne kryteria – bezpośredni montaż, wymienne akumulatory i dwa tryby (mocny minimum 800 lumenów i średni powyżej 350). Wymagania dość specyficzne, bo mają sprostać w zasadzie jednemu celowi – Pomorska 500. Wymienne akumulatory, spora moc (jak przy MTB) i łatwy montaż to podstawa podczas ultramaratonów rowerowych.
Mocno zawężone wymagania ograniczyły wybór do dwóch produktów – Lumintop B01 i rzeczonego Mactronic. Odrzuciłem wszelkie zwykłe latarki – rozsiew światła mi tu całkowicie nie pasuje, nie bardzo chce tracić czas na testy i wymiany poszczególnych soczewek. Po chwili namysłu odpadł również Lumintop B01. Powodów było kilka – mimomimo iż świetnie wycinał światło swoją optyką, tak by lepiej sprawdzić się na kierownicy roweru, to miał jednak miał kilka wad. To głównie nieforemne gabaryty i problematyczny tryb turbo (o którym raportują użytkownicy) oraz sposób montażu, którego nie toleruję.
Zastanawiałem się również nad kilkoma innymi światełkami z chin takimi, których nazwy nawet nie jestem w stanie zapamiętać. Również i kopia Mactronic – TOWILD – zaprzątała mi głowę. Miała jednak równie beznadziejny uchwyt co Lumintop. Brak mi też chęci testów kolejnej „latarki z Ali” i środków, które mógłbym w ten sposób utopić.
Macronic był optymalnym wyborem. W najgorszym wypadku bezproblemowo zwróciłbym sprzęt. Po dwóch dniach wiem, jednak że zostanie on u mnie w domu na znacznie dłużej. Dlaczego? Po pierwsze jest świetnie wykonany. Widać tu dbałość o każdy detal i element. Forma latarki jest przystępna, utylitarna, ale nadal cieszy oko. Nie będzie też sprawiała problemów wystającymi elementami, na blacie kierownicy. Jest aluminiowa, a mając ją w rękach czuję, że nie groźne jej są upadki. Zresztą Macronic poświadczył to w opisie produktu. Scream 3.1 spełnia normę IP66 (całkowita odporność na wtargnięcie pyłu oraz ochrona przed silnymi strumieniami wody lub zalewaniem falą z dowolnego kierunku). Producent zaznacza też, że obudowa odporna jest na upadek z wysokości 1,5 metra.
Latarka posiada soczewkę z kolimatorem, nie jest on liniowy. Światło rzucane przez latarkę jest jednolite, nie jest taliowane. Widać tu przeznaczenie pod jazdę w teren, kierowcy pojazdów jadący z naprzeciwka na asfaltowych drogach nie będą zadowoleni. Nie jest to wada, ani zaleta – to kwestia wykorzystania. Ilustracja na opakowaniu, z miejsca rozwiewa wątpliwości o tym, do kogo kierowany jest sprzęt. Nie można tu więc nic zarzucić producentowi.
Sama obsługa jest intuicyjna i prosta. Podział trybów na 4 poziomy jasności i dodatkowo dwa tryby migające. Obsługiwane są jedynym przyciskiem. Na froncie znalazło się miejsce dla trzech zielonych diod LED oddających poziom naładowania (lub ładowanie). Co szalenie ważne, latarka pozwala na pracę podczas ładowania. Można więc jechać w dłuższą trasę i ładować ją w drodze powerbankiem. Dołączony kabelek wydaje się jednak do tego niewystarczająco długi. Oczywiście podobnie jak w przypadku wielu innych konkurencyjnych produktów, podczas ładowania latarka nie będzie w stanie świecić z maksymalną mocą.
Pełna recenzja już niedługo!
Po dwóch dniach wiem już, że latarka jest rewelacyjnie wykonana. W mojej opinii jest też po prostu ładna. Świetnie, że Mactronic Scream 3.1 daje się ładować w locie. Wykorzystuje popularne akumulatory 18640. Ma zadowalającą moc, a jej tryby są ułożone tak, jak tego potrzebowałem.
To, czego dalej nie wiem to, to jak latarka sprawdza się w terenie. Nie wiem też nic o realnych czasach pracy, mimo iż to przecież w dużym stopniu zależy również od ogniwa. Mam nadziej, że to dodawane w zestawie sprosta moim oczekiwaniom i pokryje się z deklaracją producenta. W niedługim czasie postaram się przyjrzeć Scream 3.1 z większą uwagą. Wszystko, czego się dowiem, znajdzie się w pełnej recenzji. Już niedługo!
Cześć! Jak Ci się sprawiła latarka? Kupiłem i zastanawiam się czy zostawić. Zauważyłem że recenzji nie wrzucaliście pełnej.
Tak, wisi na razie z innymi tematami. Nadal używam Mactronica i w sumie jestem zadowolony. W zasadzie mam tylko dwie uwagi. Pierwsza to dosyć wysoka temperatura w najwyższym trybie. Latarka potrafi się rozgrzać, do naprawdę nieprzyjemnej temperatury a niestety nie ma układu, który wyłączy latarkę przy takie temperaturze. Druga sprawa to czuły włącznik, bardzo często latarka włącza mi się sama. Transportuje ją więc z odkręcona „dupką”.
Oba te czynniki doprowadziły do sytuacji. Gdy wsadziłem w zimie, w nocy latarkę do pikowanej kurtki będąc w pracy. Bez wentylacji Mactronic rozgrzał się tak, że przypalił wewnętrzny materiał. Po wyłączeniu i ochłodzeniu latarka wariowała. Skończyło się na wymianie w serwisie. Serwis oceniam za to rewelacyjnie. Jest szybki, sprawny i działa bez zbędnej gadki na korzyść klienta.